Witold Gombrowicz "Fedrydurke", 1964
[....] A pon dziedzic, jak było polowanie, na gajowego wlazł! Gajowy Wincenty stali za niem z drugom dubeltówką, pon dziedzic do dzika strzelił, dzik do pana dziedzica skoczył, a pon dziedzic dubeltówkę rzucił
i na Wincentego wlazł - cichaj, Marcysia - na Wincetego wlazł! Ze drzewa nijakiego blisko nie było, na Wincentego wlazł! Potem pon dziedzic dał mu złotego i przykazywał, żeby pary z gęby nie puścił, bo zwolni.
- O Jezus! O wciornaści! Cichaj, bo me kolka sparła!
[....] A pan na gajowego wlazł! - krzyknął. - Wlazł pan na gajowego ze strachu przed dzikiem! Wiem o tym! wszyscy gadają! Tereperepumpum! Tereperepumpum! - przedrzeźniał tracąc w gniewie resztę panowania nad sobą.
Konstanty zacisnął wargi i - milczenie.
- Walek zostanie wyrzucony na pysk! - Zygmunt chłodno powiedział do ojca.
- Tak, Walek zostanie zwolniony - podchwycił zimno wuj Konstanty. - Przykro mi, ale nie zwykłem tolerować zdemoralizowanej służby.
Mścili się na Walku! Ach, państwo perfidni i podli, nie raczyli mu nawet odpowiedzieć, tylko wyrzucali Walka - poprzez Walka go ugodzili. Czyż nie tak samo stary Franciszek w kredensie jemu nie powiedział słowa, a Walka i dziewkę zbeształ? Choina zadrżała i niechybnie byłby im skoczył do oczu - wtem gajowy w zielonym kubraku, ze strzelbą przez ramię, wynurzył się tuż koło nas z gęstwiny i zasalutował służbiście.
- Właź pan na niego! - krzyknął Miętus. - Właź pan na niego, bo dzik! Dzik!!!... Starka, starka, Józefka! - cisnął jeszcze Zygmuntowi i popędził w las jak oszalały. - Popędziłem za nim. - Miętus, Miętus! - wołałem bez skutku, a chojary tłukły, biły mnie w gębę! Za nic nie chciałem dopuścić do jego samotności w lesie. Skakałem przez wykroty i jary, nory, szczeliny, korzenie. Z zagajnika wybiegliśmy w bór, zwiększył szybkość i pędził, i pędził jak dzik oszalały! [....]
i na Wincentego wlazł - cichaj, Marcysia - na Wincetego wlazł! Ze drzewa nijakiego blisko nie było, na Wincentego wlazł! Potem pon dziedzic dał mu złotego i przykazywał, żeby pary z gęby nie puścił, bo zwolni.
- O Jezus! O wciornaści! Cichaj, bo me kolka sparła!
[....] A pan na gajowego wlazł! - krzyknął. - Wlazł pan na gajowego ze strachu przed dzikiem! Wiem o tym! wszyscy gadają! Tereperepumpum! Tereperepumpum! - przedrzeźniał tracąc w gniewie resztę panowania nad sobą.
Konstanty zacisnął wargi i - milczenie.
- Walek zostanie wyrzucony na pysk! - Zygmunt chłodno powiedział do ojca.
- Tak, Walek zostanie zwolniony - podchwycił zimno wuj Konstanty. - Przykro mi, ale nie zwykłem tolerować zdemoralizowanej służby.
Mścili się na Walku! Ach, państwo perfidni i podli, nie raczyli mu nawet odpowiedzieć, tylko wyrzucali Walka - poprzez Walka go ugodzili. Czyż nie tak samo stary Franciszek w kredensie jemu nie powiedział słowa, a Walka i dziewkę zbeształ? Choina zadrżała i niechybnie byłby im skoczył do oczu - wtem gajowy w zielonym kubraku, ze strzelbą przez ramię, wynurzył się tuż koło nas z gęstwiny i zasalutował służbiście.
- Właź pan na niego! - krzyknął Miętus. - Właź pan na niego, bo dzik! Dzik!!!... Starka, starka, Józefka! - cisnął jeszcze Zygmuntowi i popędził w las jak oszalały. - Popędziłem za nim. - Miętus, Miętus! - wołałem bez skutku, a chojary tłukły, biły mnie w gębę! Za nic nie chciałem dopuścić do jego samotności w lesie. Skakałem przez wykroty i jary, nory, szczeliny, korzenie. Z zagajnika wybiegliśmy w bór, zwiększył szybkość i pędził, i pędził jak dzik oszalały! [....]