Sprawdź pocztę
Kujawskie Koło łowieckie nr 52 w Inowrocławiu
Kujawskie Koło łowieckie nr 52 w Inowrocławiu
powrót

Aleksander Fredro, Polowanie, 1820

Niech piżmem zaprawiony szambelan za drzwiami
Cieszy się zmienną łaską, karmi nadziejami;
Przykuty do szkatuły liczygrosz bogaty
Z procentu lichwiarskiego niech waży dukaty;
Niech się stroją modnisie, kłócą nowiniarze,
Niech krytyk zezem patrząc zawsze na wspak maże,
Niech naśladowców w Polsce zagorzała rzesza,
Małpując obce głupstwa, gniewa i rozśmiesza -
My, Kazimierzu, na złe zapomniawszy losy,
Wyglądajmy ponówki lub jesiennej rosy.
Nim do nas zawitały fryzowane głowy,
Ochoczo młodzież polska spieszyła na łowy;
Tam to się nauczała, jak dosiadać konia,
Którego na arkanie przywiedziono z błonia,
Tam się wprawiała celno ze sztućca uderzyć
Trwożnym okiem przepaści przed sobą nie mierzyć
Tam znosić niewygody, do pracy się wciągać
Nie bać się deszczów, mrozów i z trudów urągać;
Taka do broni, konia, do niewczasów wprawna,
Pogromem nieprzyjaciół była kiedyś sławna.
My, lubo nas dalekie karpackie niedźwiedzie,
Lub z groźnym odyńcem sporu się nie wiedzie*,
Nie dla zyskania chwały ani też dla wprawy
Polujmy, wpolowaniu szukając zabawy.
Kiedy więc piękny ranek, wiatr milczy w drzewinach,
Wzgórki już czyste, mgła jeszcze w dolinach,
Dalej w pole, dalej w bory!
Bierzcie smycze, bierzcie sfory!
Na koń, na koń, dzielna młodzi,
Czas nam drogi; czas uchodzi!
Lecz nimw strzemię włożym nogę
Niechaj flaszka biegnie w koło,
Zakropimy się na drogę,
By żyć zdrowo i wesoło.
Rusza całe myślistwo: Jacek naprzód jedzie,
Harap w ręku, psów gończych sfór dwadzieścia wiedzie;
Błocisz, pogrom zajęcy, Piskla prima dona,
Stary Tryumf z Fagotem, Dunaj bez ogona,
Głośna, Szarga z Pogoniem, Strojna co poprawia,
Zagraj i Śpiewak, Cymbał co jak cymbał zjawia,
Szuwar, Drużba i Skrzypek.. lecz któż je spamięta!
W psiarni nazwisk i maści rozróżnia odmiana,
Ale w kniei za zwierzem różnica nieznana;
Wszystkie gonią zawzięcie, zwierz się ich nie zbędzie,
Musi zgiąć od strzelby albo skośnieć w pędzie.
Za Jackiem szczwacze z chartami na smyczy,
Każdy z nich takie koło konia liczy:
Dekreta, Śliczną, Lotkę i Hultaja
W ręku Oleksy jeden rzemień spaja;
Togracz, Urwisz, Kaczaj, Śmiałka
Są dziełem Michałka;
Stefanek trzyma Chybkę i Ryzuna;
Jednę Pliszkę i Pioruna
Mały Iwaś bierze
Z tyłu Fabian na ogierze**
Strzelba na plecach z daleka połyska,
Krzemień spod krzesiw żartkie iskry ciska,
Z fajek dym bije jakby chmura płowa,
A podróż skraca wesoła rozmowa.
Otóż i knieja,
W niej nadzieja!
Stańmy trochę tam pod lasem,
Kładźmy w strzelby nabój świeży,
Niech jak piorun w cel uderzy;
Jeden prędko niech tymczasem
Porozstawia naszych szczwaczy,
Drugi polem w przódpobieży,
Stanowiska nam wyznaczy.
Od jeziora niech psy zmyka,
Liszka zwykle w trzcinach bywa,
Ale trąbki niech nie tyka,
Cicho podejść zawsze snadnie,
Bo się liszka przenikliwa
Przed hałasem nie wykradnie.
Już na rozciągłej przestrzeni
W rząd myśliwi rozstawieni;
Każdy podsypkę obziera,
Skałkę ostrzy i obciera,
Suche liście spod nóg tłoczy
I patyki na bok kładzie.
I gąszcz łamie na zawadzie,
By mógł strzelić tam, gdzie zoczy.
Nie śpi i liszka - nastawia ucha,
Wstrząsa się i słucha -
Coś nie żarty, a czas drogi...
Dalej w nogi!
Ale ze sfór psy przejęły,
Dwakroć wrzasły i szczeknęły;
Węch ich wiedzie, wiedzie wprawa,
Hałas, tartas, łoskot, wrzawa,
Sztuk, huk, trzask, wrzask.. grzmi las cały...
Już i strzelby zaryczały.
Padła wkrótce młodzież cała,
To najamach, to przed psami
Co i śniegu nie poznała,
To w ucieczce przed chartami;
Tak za kaczki, gęsi, kury
Postradała swojej skóry.
Ale stary łupikura,
Kum lisiura,
Jeszcze w kniei;
Wie, co się święci,
Diable się kręci,
Ale nie traci nadziei.
Był na jamach, te utkane,
Wrócił w trawy, te zdeptane,
I po tropach Cymbał zławia,
A wiec długo nie zabawia,
Puszcza się ku drodze;
Lecz na drodze zbóje siedzą,
Strzelby w ręku, patrzą srodze,
Co tu robić? - Diabli wiedzą!
Wzdłuż stanowisk gąszczem, trawą
Rusza pod wiatr,wietrzy żwawo
I nareszcie... wytknie... zoczy
I w bok skoczy.
Drzymał strzelec, lis nie czekał,
Śrut na dębie karb nasiekał.
,,Tu, tu, tu ! Na tu, na! -
Krzyczy strzelec. - Na tu, na!"
I po liściach ślabizuje.
Czy nie znajdzie szczypty kłaków
Albo farby choć kropelki;
Ale poznać z wszelkich znaków,
Ze jest pudła dowód wszelki;
A więc znowu nawołuje...
Nie krzycz! Nie krzycz! Bo psy gonią,
W kilku miejscach razem gonił...
Przyszła kolej na zające
I zającom teraz dzwonią,
W łozach, nad rzeką, na łące
Na wyścigi strzelby grają..
Ale i psy bankiet mają..
Bo na oko nieraz wzięły,
Potem nagle .gdzieś ucięły,
Potem warknął jeden, drugi,
Potem w rowie legł jak długi,
Morda, piersi sfarbowane,
A boki wypchane.
Już i z południa - odpocząć wypada.
Ale zaledwieściąga się gromada,
Ten i ów oprze strzelbę w dębczakach na boku,
Torbę na piersi przesunie
I jak kłoda na wznak runie;
Ten trąbką wody zaczerpnie z potoku,
Tamten po torbie flaszki, ów przekąski szuka,
Ten ów fajkę wydmuchnie, sięga do kapczuka;
Ledwieten i ów zagada...
Cicho!... Zagraj lisa goni!...
Głosu daje gęsto, żywo;
Jakby siekał, a chrapliwo.
Piskla piszczy, Fagot do niej
Łączy swój bas jak spod ziemi,
A nasz Jacek tuz za niemi.
Czapka w torbie, harap w dłoni,
Jak nie krzyknie: ,,Huszcze, ha!
Dalej po nim! Ha, ha, ha!"
Psy się kupią, rżną jak w garnku,
Aż las chodzi. A na karku,
A na karku bez ustanku;
O mój lisie, mój kochanku,
Na niedobre się zakrawa,
Coś kuśnierzem trąci sprawa.
Ale myśl szczęśliwa
Nagle mu przybywa:
Wymknął się w pole,
Czyste jamy tam w padole.
Alić ledwie z miedzy czwarty -
Obces w oczy pędzą charty.
O dlaboga,
Co za trwoga!
A dalejże, zmykaj, kumie!
Bo żartować chart nie umie...
Skacze, kręci, kitą durzy.
Ale charty, smyki stare,
Lisich figlów znają miarę
Idą sznurkiem stopa w stopę,
Już po polu, łące, błocie,
Dają obrót po obrocie,
Coraz bliżej, bliżej, bliżej,
Aż na grzbiecie włos się jeży
I szust!... przez rów - a lis w rów...
Bywaj zdrów!
Nim chart skręcił, już. tymczasem
Lis pod lasem.
Ledwie w krzaki - nowa wojna:
Tampoprawia pierwsza Strojna,
A na przełaj Szarga wpada,
Szuwar przejął i odebrał,
Goni płacząc, jakby zebrał,
Przy nim Pogoń się zajada,
Dunaj także, acz głos kradnie,
Nie odstąpi, aż zwierz padnie.
Grają razem jak organy,
A lis lata opętany.
Tu niedobrze,tu nieładnie,
Tu szczekuny, tam rusznice,
Trzeba jednak przez granice,
Gdzie w rząd srogi
Stoją wrogi...
Ginie kto czeka!
Wymuliskiem lis ucieka;
Ale Fabian, stary wyga,
Spod krzewiny okiem ściga,
Wziął go na cel... dobrze trzyma...
Błysnął, huknął.. już go mnie ma!
Odgłos: ,,Upadł! Trup! A zasię!"
Nagła cisza po hałasie
I pojezdny powtórzony
Ściąga strzelców z każdej strony.
Każdy niesie swój łup krwawy,
Swe zające do odprawy.
A gdy ów się chwali,
Tamten żali,
Ten zły na psy, ten na siebie...
Kazimierzu,ja do ciebie!
Teraz na koń jednym skokiem;
Zwierzyna w trokach,
Strzelby w wytokach.
Powracajmy wolnym krokiem
I uderzmy w głośne rogi,
Niech po górach, niech po lesie
Wieść powrotu odgłos niesie
Aż w domowe nasze progi;
Tam nas czeka stół nakryty,
Niewykwintny, lecz obfity,
Na kominie sucha kłoda
Zziębłym nieco ciepła doda.
Rozweseli stare wino,
Tak nam dobrze chwile miną.
A gdy legniem na pościeli,
Łowy jeszcze grają dziwnie,
Każdy strzela, a co strzeli,
To na miejscu!... ani ziewnie!
Każdy wiedzie polowanie,
Każdy siebie tylko słyszy,
A niejeden łże, mospanie,
Ale ciszej, coraz ciszej,
Aż nareszcie ogień zgaśnie
I ostatni strzelec zaśnie.
 
*- Kazimierz Jabłonowski, ostatni myśliwy w kraju, wonczas jeszcze nie zaczął polować na grubego zwierza(przyp.autora).
**Ówczasowe myślistwo Kazimierza Jabłonowskiego w Dubanowiskach -osiemdziesiodoletni starzec, jak strzelił, zawsze się wywrócił; wlókł się za myśliwym na kulawym ogierze.