Sprawdź pocztę
Kujawskie Koło łowieckie nr 52 w Inowrocławiu
Kujawskie Koło łowieckie nr 52 w Inowrocławiu
powrót

Czesław Miłosz - Dziennik, 1989 r.

...... Żeby uczcić pamięć książki, którą lubiłem w moich latach szkolnych i która tak się nazywała. Autorem jej był Włodzimierz Korsak, nigdy nie zaliczany do literatów, ale znany wśród miłośników przyrody, zwłaszcza tej, której pierwotnym pięknem szczyciły się ziemie byłego Wielkiego Księstwa. Korsaków wśród szlachty, zwłaszcza na Białorusi, było tam bez liku („Co krzaczek to Korsaczek"). Pochodził z Witebszczyzny. Po pierwszej wojnie światowej znalazł się w Polsce i jako zawód wybrał leśnictwo, ale też pisał. Powieść dla młodzieży Na tropie przyrody ma za przedmiot wakacje dwóch chłopców w jego rodzinnych okolicach. To samo cofnięcie się w czasie i te same krajobrazy przynosi powieść z wątkiem miłosnym W puszczy. Główną treścią obu tych utworów jest polowanie i obserwacja fauny. Korsak do swoich opisów dodawał niekiedy rysunki tuszem, bardzo ładne, które jednak dowodzą, że nie tyle sztuka go obchodziła, ile dokładność I wierność szczegółom. Tyle wiedzy o ptakach i czworonogach mu zawdzięczam, że złożenie mu hołdu przez wzięcie od niego tytułu jest chyba na miejscu. i| Rok myśliwego jest kalendarzem zajęć podzielonym na miesiące i wręcz podręcznikiem łowiectwa, co prawda w pierwszym rzędzie dla leśnych obszarów północy. Moja ' książka jako żywo nic nie ma wspólnego z tą tematyką, za to sporo z samą formą kalendarza.....
.......Chodząc tamtędy jako podrostek i strzelając do perkozów, czego wspomnienie nęka mnie palącym wstydem, nie włączałem tamtych okolic do Litwy, mimo że wioska na końcu jeziora, Zegary, była czysto litewska. A dlaczego nie? Bo dziki i zimny, nawet latem, wiatr, zresztą właściwy całej Suwalszczyźnie wskutek wycięcia lasów, psuł mi Litwę zaciszną nad dolinami swojskich rzek. A przecież znaczna część Litwy składa się z polodowcowych gołych pagórków, jezior i zimnego wiatru.......
.........Lepsze, pisane zwyczajnym językiem, było myśliwskie Na tropie przyrody Włodzimierza Korsaka czy, już dla dorosłych, fachowo-myśliwska powieść z sentymentalną fabułą W puszczy, o lasach, jak to u niego, Witebszczyzny. Soból i panna Józefa Weyssenhoffa z dworem w Jużyntach
(„A tam w Jużyntach / stoi kościół murowany / Przez Wajsengopa / ufundowany. A w tym kościele / Święta Jura stoi /1 diabłu piko / w sama dupa koli / Aj, jak jemu boli" - opiewała pieśń dziadowska) i z dziewczyną kąpiącą się na goło w jeziorze trochę mnie erotycznie pobudzała, ale niezbyt wzięła, bo romansujący myśliwy, Rajewski, chyba z Królestwa (skoligacony z takimi pewnie jak Gombrowicz i Kotkowscy). Być może jako obcość (klasową? regionalną?) odczuwałem zasadniczy kretynizm tej książki. Według krytyków miało to być arcydzieło polszczyzny. Jużynty to pogranicze Inflant, w innej powieści Weyssenhoffa, Puszcza, występuje Polesie, ta znudziła mnie i znalazłem tam tylko jedną scenę dobrą, opis głuszcowych toków. Wymieniam nazwiska zapadłe w niepamięć, wielka stąd lekcja marności nad marnościami, tak jak i z podobnych zapadań się czekających niezliczonych zapełniaczy papieru......